W czasie studiów pisarz miał okazję poznać różne wydziały późniejszego UW. Naukę rozpoczął w 1866 r. na Wydziale Prawnym, a następnie za namową rodziców przeniósł się na Wydział Lekarski. Wytrwał tam jednak tylko kilka miesięcy, gdyż nie potrafił porzucić swoich zainteresowań historycznych i literackich, które towarzyszyły mu już w czasach szkolnych. Ostatecznie znalazł się na Wydziale Filologiczno-Historycznym, na którym nieprzerwanie kontynuował naukę również po przemianowaniu w 1869 r. Szkoły Głównej na rosyjskojęzyczny Carski Uniwersytet Warszawski. Studia ukończył w 1871 r., nie podchodząc jednak do egzaminów dyplomowych.
Taki obrót spraw wzbudził głęboki gniew Stefanii Sienkiewicz, matki pisarza – nie tyle dlatego, że jej syn nie uzyskał dyplomu, ile dlatego, że studia humanistyczne nie mogły jej zdaniem zapewnić mu odpowiedniego utrzymania. Gniew matki był tym większy, że pisarz nie powiadomił jej nawet o swoim wyborze. Kreśląc stereotypowy – i w dużej mierze wciąż aktualny – obraz humanistyki jako zajęcia nieodpowiedzialnych pięknoduchów, pisała zrozpaczona w liście do Konrada Dobrskiego, przyjaciela Sienkiewicza ze studiów medycznych:
Zmartwiłam się bardzo, że porzucił zawód lekarski, i tę zmianę przypisuję więcej niestałości i lekkości charakteru aniżeli wrodzonym zdolnościom i popędom, które Pan tak pięknie tłumaczy. Te porywy fantazji i bujności wyobraźni, którym, jak Pan twierdzi, nie mógłby się oddawać studiując medycynę, nie dadzą mu niestety pewnego, niezawisłego chleba – z postępem lat i doświadczeniem przejdą same z siebie, wynikiem ich będzie kilkanaście arkuszy zabazgranych uczonymi rozprawami, których nikt czytać nie zechce, a stanowisko jego w świecie pozostanie zawsze na stopniu tak niskim, że mu ani sławy, ani szczęścia dobrego bytu nie zapewni. (Cyt. za: J. Szublewski, Sienkiewicz. Żywot pisarza, Warszawa 2006).
Choć list zrozpaczonej matki przepełniony jest szczerą i zrozumiałą troską, współcześnie czytamy go raczej z uśmiechem na twarzy, co można potraktować jako przestrogę dla wszystkich rodziców, którzy pragną podporządkować wykształcenie swoich dzieci wyłącznie względom praktycznym. Sienkiewicz zresztą doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie samym pięknem duchowym człowiek żyje. Brak pieniędzy motywował go wręcz do wytężonej pracy. W liście do tego samego przyjaciela pisał:
Z domu nie będę miał złamanego grosza – bo niewiele jest! A co jest, to wezmą siostry – ja bym sam nie chciał, bo sam sobie prędzej dam rady! (…) muszę własną pracą zdobyć taki stały dochód, by zaraz po dyplomie móc założyć rodzinę (Ibidem).
Dlatego też już w czasach studiów młody autor wprawiał się intensywnie w swojej „działalności zawodowej”. Właśnie na ten okres przypadają jego pierwsze próby literackie i publicystyczne: pisze wówczas pod pseudonimem „Litwos” artykuły i felietony dla „Gazety Polskiej” oraz „Niwy”, a nawet próbuje swoich sił jako poeta, wysyłając wierszowaną Sielankę młodości do „Tygodnika Ilustrowanego”, który jednak nie przyjmuje utworu do druku. Po tym niepowodzeniu pisarz skupia się na doskonaleniu swojego warsztatu prozatorskiego: rozpoczyna kilka powieści, z których jedną, zatytułowaną Ofiara, udaje mu się nawet skończyć, choć postanawia ją ostatecznie – poniekąd w zgodzie z jej tytułem – spalić. Rok po studiach wydaje w końcu swoją pierwszą powieść pt. Na marne.
Podczas nauki na Wydziale Filologiczno-Historycznym Szkoły Głównej (a później Carskiego Uniwersytetu Warszawskiego) Sienkiewicz studiował równolegle z wieloma wybitnymi twórcami, m.in. Aleksandrem Świętochowskim, Władysławem Bełzą oraz Aleksandrem Głowackim (czyli Bolesławem Prusem). Ten ostatni poświęcił mu później, w 1980 r., artykuł pt. Co p. Sienkiewicz wyrabia z piękniejszą połową Warszawy?, w którym pisał, że prawie każda z dam, przechodząc ulicą, posądzała prawie każdego wyższego i przystojnego mężczyznę o to, że jest Sienkiewiczem. Pisarz zdążył już bowiem zyskać wielką sławę jako reporter i publicysta, przede wszystkim dzięki zapoczątkowanej w czasach studenckich współpracy z „Gazetą Polską”. W roku 1876 Sienkiewicz wyjechał do Stanów Zjednoczonych, skąd regularnie wysyłał publikowane w „Gazecie” Listy z podróży do Ameryki, które okazały się tak popularne, że podobno uratowały dziennik od bankructwa. Jak złośliwie pisał dalej Prus o swoim rówieśniku:
Nareszcie spotykając co krok fryzury à la Sienkiewicz, wiedząc, że młodzi panowie jeden po drugim zapuszczają Hiszpanki, starają się mieć posągowe rysy i śniadą cerę, postanowiłem poznać jego samego (…) Z mego kąta widzę, że sala prawie wyłącznie zapełniona jest przez płeć piękną. Kilku mężczyzn, którzy tam byli do robienia grzeczności damom albo pisania sprawozdań, tak już w ciżbie kobiet potracili poczucie własnej indywidualności, że mówili: byłam, czytałam, wypiłyśmy we dwie sześć butelek… (Kurier Warszawski”, nr 41, 1880).
Można się tylko domyślać, czy Sienkiewicz budził tak duże zainteresowanie kobiet już jako student Szkoły Głównej. Prus zapewne nie mógł o tym wiedzieć zbyt wiele, gdyż w czasach studenckich, jak wynika z przytoczonego wyżej fragmentu, pisarze jeszcze się nie poznali. Wydaje się jednak, że początkowo nic nie zapowiadało późniejszej „mody na Sienkiewicza”. Jak wspomina Aleksander Świętochowski, pisarz i filozof:
Był w szczupłym gronie wydziału historyczno-filologicznego student, który niczym nie zapowiadał wysokiego talentu i żył zupełnie poza tym wyborowym kołem. Pamiętam tylko, że idąc raz z nim przez ulicę, zdumiałem się nad jego biegłością w rozpoznawaniu herbów na arystokratycznych gmachach i karetach oraz nad znacznym zasobem wiedzy z historii rodzin szlacheckich. Była to wszakże jedyna niezwykła w nim cecha. Wątły, chorowity, w audytorium rzadko widzialny, w życiu studenckim nie przyjmujący żadnego udziału, przed egzaminami mocno zakłopotany i na uboczu trzymający się, zwracał na siebie tak słabą uwagę kolegów, że gdy po skończeniu uniwersytetu [Józef] Kotarbiński upewniał nas kilku, iż Sienkiewicz napisał piękną powieść Na marne, roześmieliśmy się serdecznie i zapisali tę wiadomość na rachunek złudzeń powiatowej sympatii jednego Podlasiaka do drugiego. („Prawda”, 5 lipca 1884).
Sam Sienkiewicz wspomina tymczasem studia w Szkole Głównej jako czas wytężonego rozwoju intelektualnego. Po latach, już jako uznany pisarz, choć jeszcze przed otrzymaniem Nagrody Nobla, zauważy w swoim przemówieniu na 500-lecie Uniwersytetu Jagiellońskiego (1900 r.), że
Ognisko, w imię którego pamięci bierzemy udział w dzisiejszej uroczystości, zgasło przedwcześnie i zaiste meteorem raczej było niż niepoźytą planetą. Zostało jednak po nim tak wiele w duszach naszych wspomnień głębokich i tęsknych, że pragniem, aby w tym dniu Wielkiego Święta nie była zapomniana całkiem nasza Szkoła Główna, która wypiastowała nas w miłości dla nauki, dla społeczeństwa i dla jego szlachetnej przeszłości. Więc w imię tych uczuć przychodzimy jako dawni uczestnicy tejże szkoły ze czcią dla nieśmiertelnego dzieła Piastów i Jagiellonów, z miłością dla tej najstarszej lechickiej Wszechnicy.
Dzisiaj to Uniwersytet jest dumny z tak wybitnego (nawet jeśli zarazem niedoszłego) absolwenta.
opracował Jan Burzyński
Autor opracowania pragnie podziękować Pani dr Marcie Kacprzak z Gabinetu Zbiorów XIX Wieku Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie za cenne wskazówki bibliograficzne.