Jan GlińskiTo Panu Janowi stuknęła setka? Każdy z nas dawał mu jakieś 15 lat mniej. Dyskretnie sprawdziliśmy dokumenty Pana Jana i… faktycznie!
Jana Glińskiego poznałem kilka lat temu, gdy pisał kolejny tom Słownika biograficznego lekarzy i farmaceutów – ofiar drugiej wojny światowej. Sporo materiałów do pisania książki znajduje się w naszym uniwersyteckim Archiwum, więc ten starszy naukowiec był u nas częstym gościem. Stale siadał przy oknie, widać lubił to miejsce. Cierpliwie oglądał dokumenty, po czym brał kartkę i potrzebne dokumenty przepisywał. Zachowywał się cicho i skromnie, zawsze przychodził punktualnie. Był elegancki i przez nasz zespół archiwistów rozpoznawalny i lubiany. Nazywaliśmy go „Panem Janem”. Ceniliśmy go, bowiem jego Słownik uchodził za ważną i starannie napisaną pozycję. I nagle w grudniu 2014 r. Pan Jan oznajmił nam:
Drodzy Państwo. Muszę się z Wami pożegnać. Przychodzę już tu ostatni raz. Właśnie zaczynam 100 lat i pora trochę odpocząć. Wzrok już nie ten.
Byliśmy zaskoczeni. Jak to 100 lat? To Panu Janowi stuknęła setka? Każdy z nas dawał mu jakieś 15 lat mniej. Dyskretnie sprawdziliśmy dokumenty Pana Jana i… faktycznie! Jan Gliński urodził się w 1915 r. W latach 1934–1939 studiował na Wydziale Lekarskim UW. W czasie wojny był żołnierzem AK ps. Gbur.
Pan Jan wiele pamięta i chętnie wspomina. W 1950 r. był już lekarzem i sprzeciwiał się odseparowaniu medycyny od Uniwersytetu Warszawskiego. Przecież Wydział Lekarski towarzyszył UW od początku dziejów uczelni. Jednak jakieś odgórne nakazy stalinowskiej polityki wydzieliły medycynę z macierzy. W latach PRL-u Jan Gliński był ordynatorem Sanatorium Przeciwgruźliczego w Rudce pod Mińskiem Mazowieckim. Na emeryturę powinien przejść w 1981 r,. ale „trochę sobie pracę wydłużył” i pracował do 1995 r. Coraz częściej odzywała się w nim pasja historyczna. W latach 80. XX w. dzieje medycyny zawładnęły nim bez reszty. Był współzałożycielem i przewodniczącym Sekcji Historycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Zaczął bywać w czytelniach, bibliotekach i w uniwersyteckim Archiwum. To właśnie dlatego poznaliśmy Pana Jana.
Panie Janie! Niech Pan się z nami nie żegna i zagląda do nas, gdy tylko Pan chce. Choćby tylko towarzysko.
Pan Jan jest żonaty, ma dwoje dzieci, troje wnuków i prawnuczkę. Życzymy zdrowia i pogody ducha!